poweekendowo
Miałam
gościa. W sobotę o 21,41 odebrałam ją z dworca. Przegadałyśmy pół
nocy. W niedzielę rano podrzuciłyśmy moją córcię do pracy, w drodze
powrotnej robiąc nalot na mój dom rodzinny. Wypiłyśmy kawę z moim tatą i
siostrą. No a później ... Nogi mnie bolą, gdy sobie przypomnę! Kilkugodzinny
spacer po mieście. Na 19,05 odwiozłam ją na dworzec. Pociągu długo nie było,
chyba Warszawa, jak ja, równie niechętnie się z nią rozstawała. Gościem moim
była młoda, przesympatyczna, miła, serdeczna i ciepła dziewczyna. Niektóre z
Was ją znają, tu na nią Azja wołamy :)
Jak wiadomo,
co dobre szybko się kończy. Pospolitość skrzeczy paluchem wytykając daty w
kalendarzu. Pora brać się za zlecenia. W najbliższych dniach więc
mniej mnie tu będzie. Miłego tygodnia :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz