za cichy chód po ulicy ...
... też
można dostać mandat ...
Córcia
liceum skończyła cztery lata temu. Klasową tradycją było spotykanie się „na
ławkach” pod szkołą. Do dziś kocha swoją byłą klasę. Wciąż spotykają się w
zmiennym składzie, imprezują, razem wyjeżdżają. Część z nich już pracuje,
większość jest na piątym roku studiów. Szkolna zażyłość umacnia się mimo
różnych dróg, którymi poszli. Wczoraj o 19,00 znów się umówili, zbiórka miała
być „na ławkach”, tam miała zapaść decyzja co zrobić z tak pięknie rozpoczętym
wieczorem. Czekali na maruderów, nie w milczeniu oczywiście. Gdy już się
wydawało, że nikt więcej nie dobije do towarzystwa, zjawiła się Straż Miejska -
że skargi, że hałasują. Żadnych tłumaczeń nie chcieli słuchać, wszystkich
spisali, a ponieważ „przestępcy” odmówili przyjęcia mandatów za „zakłócanie
porządku publicznego” zostali postraszeni sądem grodzkim i „zaproszeni na
rozmowę” w siedzibie Straży. Na stawienie się mają 7 dni.
Ciekawa
jestem, jak sytuacja się rozwinie. Za synkowe plucie pestkami słonecznika już
mandat płaciłam, za córci rozmowy ze znajomymi nie mam zamiaru, nawet jeżeli
głośne były.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz