ciężki tydzień ...
Nie lubię
poniedziałku?
Rano wiadomość: „Zuzia ma bardzo wysoką gorączkę,
jedziemy do lekarza!”. Pani doktor fuknęła, że po co, że za wcześnie, że
jak po 3 dniach nie przechodzi gorączka to dopiero można coś powiedzieć o
chorobie, że … A skąd młodzi rodzice mają to wiedzieć na dzień dobry? W każdym
razie tydzień był ciężki, gorączka jeszcze w czwartek rano skoczyła ponad 39
stopni i … więcej się nie pokazała. Pojawiła się natomiast wysypka, w pokrzywkę
przechodząca – i wszystko jasne – Zuzię dopadł rumień nagły, czyli tzw. trzydniówka!
I można by już o tej całej chorobie mówić w czasie przeszłym gdyby nie
odmieniła nam dziecka – z pogodnej uśmiechniętej dziewusi chwilowo mało
zostało, jest za to rozkapryszona marudka, która mamie z rąk by nie schodziła.
A mamy kręgosłup już veto krzyczy!
Dalej nie lubię poniedziałku?
Po powrocie z pracy w domu zastałyśmy pobojowisko i
kota seniora leżącego bezwładnie we własnych rzygowinach. Córcia ogarnęła
sytuację, doczyściła kocinę i zawiniętego w koc ułożyła na kanapie. Kot na
żadne zabiegi nie reagował, leżał bez ruchu z otwartymi oczami i robił się
coraz zimniejszy. Wyraźnie odchodził. Ale nie z Magdą takie numery – strzykawką
wlewając mu wodę do pyszczka potrząsnęła pacjentem i kazała walczyć! I wygrała!
W nocy Szaruś już zaczął powracać do życia, a żeby tego dopilnować jego pani we
wtorek wzięła w pracy użeta (urlop na żądanie – jakby ktoś nie wiedział). I
dopilnowany ozdrowieniec już znów mnie od 6 rano wrzaskiem budzi. Dodam, że
gdzieś za tydzień szanowny pan kot wejdzie w 20 wiosnę życia.
A weekendy lubię?
W pierwszym kwartale to średnio lubię ;) Dziś zrobiłam jedno sprawozdanie
finansowe, w międzyczasie siedząc w garach (w ramach nadchodzących świąt
nastawiłam już bigos, a co!). Na jutro zostały dwa sprawozdania do zrobienia i
zamówiony przez córcię krótki wypad do Ikei. Ale co tam, dam radę! W maju już
będzie więcej czasu dla mnie.