pasja a ryzyko ...
Dziś w południe usłyszałam w radio hiobową wiadomość.
"Nie żyje słynny australijski łowca krokodyli,
Steve Irwin. Zginął uderzony kolcem jadowym płaszczki. Do wypadku doszło u
północno-wschodnich wybrzeży Australii."
( www.interia.pl)
( www.interia.pl)
Zginął kręcąc kolejny film dla Animal Planet.
Poznałam jego działalność i pasję od lat oglądając filmy
i programy na tym kanale. Zaczynał od serii "Łowca krokodyli". Na
początku bardzo mnie drażnił, uważałam go za pajacującego ryzykanta. Z biegiem
czasu przyzwyczaiłam się i polubiłam. Zrozumiałam motywy podejmowania ryzyka,
choć nigdy tego nie pochwalałam. Byłam świadkiem jego poznania z Teri, narodzin
ich dzieci - ośmioletniej dziś córeczki i trzyletniego synka. Wrośli w mój dom.
Wierzcie lub nie, ale żal mi serce ściska.
Wielki żal.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz