archiwum

okruchy pamięci
(tu przenoszę archiwalne posty z mojego bloga na Onecie)

niedziela, 3 czerwca 2012

4 czerwca 2006

egzamin z filozofii ...

"Boże, co za bełkot!" jęknęła córka, przygotowująca się do jutrzejszego egzaminu. Zaintrygowana poprosiłam o wyjaśnienia. Usłyszałam:
"Tradycyjna filozofia społeczna (...) zastanawiała się nad istotą człowieczeństwa, poszukując bezwzględnie ważnych odpowiedzi. Czyniła tak, aby na fundamencie owej wiedzy zbudować stabilny system powinności i niewzruszonych norm. Ale jeśli nawet ów system nie umniejsza konkretnej, empirycznej egzystencji jednostki, to przecież odbiera społecznej rzeczywistości samoistność, autonomiczny sens, pretendując do jej arbitralnego modelowania. To, co moralne, szlachetne, wzniosłe i sprawiedliwe, jest tu zakorzenione w systemie wiecznych i doskonałych wartości ustanowionych przez Stwórcę. Wszystko zaś, co się owym wartościom sprzeciwia, uznaje się za bezpłodny bunt i schizmę bytu, stanowiącą tylko płód szkodliwej aberracji, która, pozbawiona metafizycznej sankcji i żywotnego znaczenia, zasługuje na destrukcję."  
Jest to cytat z zalecanego przez wykładowcę podręcznika autorstwa Adama Sikory „Od Heraklita do Husserla”. Nie wiem, jak Wy, ale ja nie widzę sensu przekazywania prostych teorii tak zakręconym językiem. Czy to domena tej dziedziny nauki? Czy maniera autora?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz