Rozmowa
U Majolli pogadałam trochę o
dzieciach i przypomniała mi się pewna rozmowa. Dowiedziałam się właśnie,
że znajomego syn, nastolatek, uciekł z domu. Było to 4 lata temu, mój syn miał
16 lat, do domu wracał wieczorem po rozstaniu z kolegami. Zagadnęłam:
- Synek, uciekłbyś z domu?
- Jak to "uciekł"? - zapytał
- Po prostu, dał nogę, wyszedł i nie
wracał?
- Może? - zamyślił się - Ale jakby babcia
mnie przyjęła! - dodał zaraz
- Do babci, to nie ucieczka. Do kolegi, na
dworzec, w Polskę przed siebie - to ucieczka.
- Mamuś, coś ty!!!! A czy ja głupi jestem?
- zakończył bezsensowną (dla niego) dyskusję.
Córki nawet nie pytałam, bo ją z domu
czasem wołami trzeba wyciągać, to jej azyl.
Gdy cofam się myślą o lata
(świetlne ;)) widzę, że z nami, czyli ze mną, moją siostrą i bratem było
podobnie. Dom to był azyl, zawsze do niego chętnie wracaliśmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz