Zgodne towarzystwo
"To nie tak miało być Zupełnie nie tak
Cały świat miał być nasz Tylko go brać.
Świat poszedł swoją drogą Zostawił nas
Coraz rzadziej się śnią
Tęczowe mosty."
Wolny wieczór. Żadne terminy chwilowo nie gonią. Jak
dobrze.
Poodwiedzałam więc kilka blogów, poczytałam co cieszy
i boli. Ile kobiet, tyle problemów. Głównie w relacjach ona - on. I ta
trzecia.
Osiem lat temu mąż wyznał mi, że się
zakochał. Zapytałam: "i co z tym chcesz zrobić?". Usłyszałam, że
nic, bo kocha nas obie. Ją w weekendy i urlopy, mnie na co dzień ;) Pozwoliłam
mu być niezdecydowanym, póki dzieci nie dorosły. Wtedy podjęłam za niego
decyzję wnosząc o rozwód. Bez orzekania o winie. Zdziwiony pytał, po co mi
rozwód, przecież to on ma kogoś, nie ja. Nawet się dowiadywał, co będzie jak on
się nie zgodzi? Powiedziałam tylko "spróbuj" ;) Zgodził się na
wszystko. Do dziś się zgadza ;) Bardzo zgodne z nas towarzystwo ;)
Do czego zmierzam?
Nigdy nie obciążałam winą za rozpad
naszego małżeństwa "tej trzeciej". Idąc dalej, w zasadzie nie
obciążałam nikogo. Przeanalizowałam na spokojnie i doszłam do wniosku, że
oboje - i ja, i on - zapracowaliśmy na to, co się stało. Tyle, że on był
słaby i wcześniej sobie odpuścił. Proza życia. Pogodziłam się więc z sytuacją.
Tym bardziej, że on zawsze, poza tą jedną fundamentalną sprawą, był i jest w
porządku w stosunku do mnie, dzieci i rodziny.I jestem spokojna. Lubimy się dalej. Ją też
polubiłam. Dzieci bez większych stresów przyjęły stan rzeczy, chętnie
odwiedzają ojca w nowym domu. Najdłużej i najciężej pracuję nad tym, żeby moja
teściowa pogodziła się z postępowaniem swojego syna, ale już powoli
widać światło w tunelu :)
.
Można się więc rozstać w zgodzie i dalej
przyjaźnić. Można nie oskarżać się wzajemnie i nie wylewać na siebie pomyj.
Tylko obie strony muszą chcieć. Może ja jestem nienormalna? Dążyłam wszak do
tego. Znajomi na taki układ kręcą głowami z niedowierzaniem. Rodzina akceptuje
mnie bez dyskusji, bo jakie mają wyjście? ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz