archiwum

okruchy pamięci
(tu przenoszę archiwalne posty z mojego bloga na Onecie)

wtorek, 29 maja 2012

23 października 2005

Zgodne towarzystwo

"To nie tak miało być Zupełnie nie tak
Cały świat miał być nasz Tylko go brać.
Świat poszedł swoją drogą Zostawił nas
Coraz rzadziej się śnią Tęczowe mosty."

Wolny wieczór. Żadne terminy chwilowo nie gonią. Jak dobrze. 
Poodwiedzałam więc kilka blogów, poczytałam co cieszy i boli. Ile kobiet, tyle problemów. Głównie w relacjach ona - on. I ta trzecia. 
Osiem lat temu mąż wyznał mi, że się zakochał. Zapytałam: "i co z tym chcesz zrobić?". Usłyszałam, że nic, bo kocha nas obie. Ją w weekendy i urlopy, mnie na co dzień ;) Pozwoliłam mu być niezdecydowanym, póki dzieci nie dorosły. Wtedy podjęłam za niego decyzję wnosząc o rozwód. Bez orzekania o winie. Zdziwiony pytał, po co mi rozwód, przecież to on ma kogoś, nie ja. Nawet się dowiadywał, co będzie jak on się nie zgodzi?  Powiedziałam tylko "spróbuj" ;) Zgodził się na wszystko. Do dziś się zgadza ;) Bardzo zgodne z nas towarzystwo ;)
Do czego zmierzam? 
Nigdy nie obciążałam winą za rozpad naszego małżeństwa "tej trzeciej". Idąc dalej, w zasadzie nie obciążałam nikogo. Przeanalizowałam na spokojnie i doszłam do wniosku, że oboje - i ja, i on - zapracowaliśmy na to, co się stało. Tyle, że on był słaby i wcześniej sobie odpuścił. Proza życia. Pogodziłam się więc z sytuacją. Tym bardziej, że on zawsze, poza tą jedną fundamentalną sprawą, był i jest w porządku w stosunku do mnie, dzieci i rodziny.I jestem spokojna. Lubimy się dalej. Ją też polubiłam. Dzieci bez większych stresów przyjęły stan rzeczy, chętnie odwiedzają ojca w nowym domu. Najdłużej i najciężej pracuję nad tym, żeby moja teściowa pogodziła się z postępowaniem swojego syna, ale już powoli widać światło w tunelu :)
 .
Można się więc rozstać w zgodzie i dalej przyjaźnić. Można nie oskarżać się wzajemnie i nie wylewać na siebie pomyj. Tylko obie strony muszą chcieć. Może ja jestem nienormalna? Dążyłam wszak do tego. Znajomi na taki układ kręcą głowami z niedowierzaniem. Rodzina akceptuje mnie bez dyskusji, bo jakie mają wyjście? ;)  







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz